á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Jej bohaterka to Gemma, którą poznajemy w momencie gdy postanawia wraz ze swym szesnastoletnim synem Pietro wyjechać z Włoch do Sarajewa. Chce ona odbyć podróż do własnych wspomnień z zamiarem wyjawienia synowi prawdy o swoim prawdziwym pochodzeniu. W Sarajewie Gemma spotyka starego przyjaciela z czasów dawnym niejakiego Gojko. (...) Odżywa mnóstwo wspomnień, wiele miejsc w mieście przywołuje dawne chwile spędzone w objęciach ukochanego Diego, ale też czas wojny i okrucieństwa, z którymi mieli okazje się wówczas zmierzyć… Historia przedstawiona prze Gemmę wzrusza, zniewala, zaskakuje… Opowiada o bezgranicznej miłości, dążeniu do szczęścia, niczym niepohamowanych pragnieniach i marzeniach momentami naprawdę trudnych do spełnienia… Jak się okazuje stanowi ona również świadectwo zdrady, obłudy i kłamstwa w najgorszej jego formie… Życie jednak toczy się dalej i czasami mimo najszczerszych chęci nie pozostaje nam nic innego jak w tym kłamstwie tkwić nadal, by nie burzyć na nowo uporządkowanego dopiero co „świata”.
Jednym słowem urzekła mnie powieść Mazzantini. Było to moje pierwsze „spotkanie” z twórczością tej autorki i z całą pewnością nie ostatnie. Jak się okazuje nie każda powieść traktująca o miłości musi być na wskroś infantylna. Polecam gorąco lekturę.
Kładzie głowę jak pies, który boi się że go przepędzą.
Powieki ma błyszczące od czerni jak małż.
Języki jak ślimaki przechodzące przez palce.
Śmierdzi jak zmoknięty pies.
Pogrążył się w sen jak manta.
Światła jak motyle. (...)
Przygniata jak wąż, który pożera zwierzątko.
Wiję się tańcu jak wodorosty.
Moje usta to kloaka z białą pianą (to jak myła zęby).
Do tego mnóstw innych porównań: do niedźwiedzia, strusia, pijawki, rysunkowego kaczora, żabek od prania na wietrze, strun gitarowych... to tyle co zapamiętałam na szybko...
Do tego główna bohaterka prowadzi narrację znudzonym, naburmuszonym tonem.
Nie zabrakło opisów tłustych włosów, wygniecionych ubrań, śmierdzących oddechów i śmierdzących butów, a całość okraszona tekstami typu: "dzisiejszego dnia żłobią mnie imiona"...
A to wszystko (i nie tylko to) na początkowych 66 stronach...
Nie chciałabym się tam powtórnie narodzić.
Ani strony więcej.